czwartek, 23 lipca 2015

My body - my decision. Your body - your decision.

    Skaryfikacja, tatuaże, piercing... Gorące tematy ostatnich czasów. Jestem za, czy przeciw?

     Chyba każdy z nas czytał już, lub widział gdzieś w internecie historię "Karola, który został Popkiem". Chłopak, chcąc zwrócić na siebie uwagę i zostać prawdziwym Albańczykiem, wyciął sobie na twarzy kawał skóry, by tylko upodobnić się do swojego (jak mniemam) idola - Popka Monstra, lidera Gangu Albanii. Decyzja, jak sam twierdzi, była przemyślana. Ale czy warto dla rozgłosu i popularności niszczyć sobie twarz?
     Ludzie po traumatycznych przeżyciach walczą z bliznami. Wielu ludziom znana jest Ania z Top Model - "dziewczyna z blizną". Każdy, kto oglądał ten program pamięta historię dziewczyny, której na twarzy został rozbity kufel, "bo była za ładna". Ta piękna dziewczyna została oszpecona i nie mogła żyć z tym, że ma na twarzy bliznę. A jednak w dzisiejszych, dość specyficznych czasach, nastolatkowie są bardzo podatni na wszystko, co modne. Dlatego Karol został Popkiem.
    Ja skaryfikacjom jednak mówię stanowcze: NIE!

    Co do tatuaży, moje zdanie jest zupełnie odmienne...Uważam, że potrafią one ozdobić człowieka, o ile są wystarczająco przemyślane. Nie uznaję tatuaży robionych spontanicznie. Przykład? Dziewczyna, czy chłopak wracający po dobrej imprezie, lekko lub ciężej wstawiony trafia do salonu tatuażu i wybiera pierwszy lepszy wzór, żeby tylko coś wydziarać. Potem tacy ludzie chodzą ze śmiesznymi rysunkami i plują sobie w brodę, że w ogóle wpadli na taki pomysł.
    Równie śmieszne są dla mnie wytatuowane imiona ukochanych osób. Przykład? Najczęściej dziewczyna - zakochana na zabój. Dowód miłości - imię wytatuowane na ręce, nodze, plecach, innych częściach ciała. (Dobrze, że nie na czole, ha!) Po zakończeniu cudownego związku, który jednak okazał się być porażką, dziewczyny lądują w klinikach oferujących bolesne zabiegi usuwania tatuażu. I po co?
    Według mnie decyzja na tatuaż, to decyzja na całe życie. I nie można (!!!) jej podejmować ot tak, spontanicznie. Dopuszczam do siebie myśl jedynie taką, że zrobiłabym sobie tatuaż myśląc o nim kilka lat. Nigdy nie poszłabym do salonu: "a bo po drodze...", "a bo koleżanka sobie zrobiła, to też mogę...", "a bo ten wzór jest ładny...". NIE! Tatuaż jedynie z wymarzonym, coś znaczącym dla mnie wzorem, po długim czasie przemyśleń.

    Inspiracją w dziedzinie tatuaży są dla mnie dwie osoby. Według mnie wyglądają perfekcyjnie z tatuażami. Mimo tego, że są to kobiety... Tatuaży mają niemało. Wydaje mi się jednak, że one dodają im kobiecości i czynią je oryginalnymi. Są nimi:

~Jenah Yamamoto



~Deynn





 


Dla takich tatuaży jestem na TAK! :)

    Do omówienia został nam piercing.  Co do tego, mogę Wam zostawić zupełną dowolność. Uważam, że kolczyków powinien spróbować każdy, kto tylko ich pragnie... Jak dla mnie jest to tylko dziurka - jeżeli się Wam znudzi, to wyciągacie kolczyk i po sprawie! Sama jestem zakochana w piercingu i podoba mi się praktycznie każdy typ kolczyka, oczywiście mówiąc o twarzy. Jedyne co mi się nie podoba to kolczyk w wardze u kobiety. Oczywiście jest to tylko i wyłącznie moje przekonanie. Oprócz tego jednego typu przekłucia - wszystkie inne są dla mnie urocze i dodające oryginalności.
    Aktualnie zaczynam swoją przygodę z przekłuciami ucha. Oprócz standardowego kolczyka w płatku, wzbogaciłam się ostatnio o przekłutą chrząstkę. Jestem mega zadowolona i myślę, że na tym się
nie skończy! Ale tyle o mnie... Pozostawię Wam tutaj kilka naprawdę uroczych zdjęć, by udowodnić, że piercing nie szpeci.





    Przechodząc do sedna, chciałam Wam powiedzieć, że każdy z nas ma inny gust i każdy może w inny sposób ozdobić swoje ciało. To, że mi nie podobają się skaryfikacje, nie znaczy, że Ty nie możesz ich sobie zrobić. To, że tatuaż jak dla mnie powinien być przemyślany, nie znaczy, że Ty nie możesz sobie zrobić wzoru, który po prostu Ci się podoba. To, że mi podoba się piercing, nie znaczy, że Ty musisz od razu biec się kolczykować od stóp do głów.
Każdy ma prawo decydować o sobie, taki jest przekaz dzisiejszego postu.

    Moje ciało - moja decyzja. Twoje ciało - Twoja decyzja.

Trzymajcie się, buźka :*

poniedziałek, 1 czerwca 2015

I love this weekend!

     Tak wiem, że ostatnio zaniedbałam bloga. Macie prawo być na mnie źli, ja to zrozumiem. Warto jednak powiedzieć że za równo dwa tygodnie mam konferencję końcową i ciężko pracuję nad swoimi ocenami. Jak wiadomo kończąc gimnazjum warto mieć je jak najlepsze, bo to gdzie pójdziecie do szkoły średniej tak naprawdę decyduje o Waszej przyszłości. Co za bezsens...

     Nie o tym jednak dzisiaj chciałam pisać.
Dziś poniedziałek, 1 czerwca - dzień dziecka.
Przedwczoraj i wczoraj (czyli 30-31 maja) w sobotę i niedzielę brałam udział w wydarzeniu, które sprawia mi wiele radości. A mianowicie były to Diecezjalne Warsztaty Muzyczne, czyli tzw. DWM.
Fakt faktem, że jest to wydarzenie religijne, ale dla mnie osobiście warto na nie pojechać nie tylko dla umocnienia wiary. Jeżeli ktoś lubi śpiewać, chce się dokształcać w tym kierunku, jest pewny swojego głosu i podoba mu się coś takiego, to DWM jest czymś dla takiej osoby.
Osobiście, były to moje drugie warsztaty i wiem, że z każdymi kolejnymi mogę rozwinąć w jakiś sposób swój głos, a także uczyć się czegoś nowego.
Świetnym aspektem jest też to, że macie czas na poznawanie nowych, wartościowych osób, a dla mnie jest to coś bardzo ważnego.

     Moim zdaniem, dobrze jest się czasami wyrwać z domów i pojechać na DWM, bo wraca się stamtąd ze wspaniałymi wspomnieniami i dobrym warsztatem.

A teraz ciekawostka majowych warsztatów... najważniejszy w śpiewaniu jest LOPODWIES:
~Luz
~Oddech
~Podparcie
~Oparcie
~Dykcja
~Wyobraźnia
~Intencja
~Emocja
~Skupienie
:-)


A tak rozgrzewaliśmy się przed śpiewaniem... i tu wracają wspomnienia <3
Buźka :* 

piątek, 22 maja 2015

New hair - new me.

     16 maja... pamiętna data, która sprawiła, że ludzie w mojej szkole zaczęli mnie nadmiernie zauważać. Stałam się obiektem rozmów i pytań. Czy to źle? Nie lubię, kiedy ludzie o mnie mówią, ale zmiany mają to do siebie, że prowokują zainteresowanie.

     Co się wydarzyło? Otóż owego dnia, około południa, razem z moją Kinią (:*) udałyśmy się do salonu fryzjerskiego. Już od dawna marzyłam o tym, żeby zastosować na moich włosach terapię szokową. Na początku miałam wątpliwości, ale kiedy na ziemię zaczęły spadać pojedyncze kosmyki - poczułam się lepiej. Moja głowa zaczęła robić się lżejsza, a mi na twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech. Godzinę później, moja głowa pozbawiona była już 35 centymetrów ciężaru.

     Pytań, kierowanych w moim kierunku było mnóstwo:
 Co zrobiłaś z włosami? - Dla bardzo mało kumatych, jakby nie dane było im się domyślić - ścięłam włosy (brawo ja).

 Jak mogłaś? - Biorąc pod uwagę, że moje włosy to również moje ciało, o którym decyduję sama, to mam wrażenie, że legalnie - mogłam.

 Nie było Ci szkoda? - Słuchajcie, kochani... było mi szkoda czterech lat zapuszczania włosów. Ale tylko i wyłącznie tego. Nie było mi szkoda ich długości, były zniszczone i wiem, że moja decyzja wpłynie dobrze na ich wygląd. Czego więc żałować? Włosy, nie ręka - odrosną. ;)

     Opinii jednak tyle, ilu ludzi. Są ludzie, którzy mówią, ze wyglądam dużo lepiej niż wcześniej, inni twierdzą, że w długich było mi lepiej. Moja wychowawczyni stwierdziła na przykład, że wyglądam młodziej niż wcześniej.


A Wy, co sądzicie? Buźka :* 

sobota, 16 maja 2015

A long time I wasn't here...

     Brak notek na blogu przez ostatni tydzień wiązał się z moją wizytą w szpitalu i przykrymi doświadczeniami zdrowotnymi. Mały wypadek w szkole, skutkował wielkim i ciągłym bólem, który sprawiał, że byłam rozkojarzona i zupełnie "nie do życia". Nie chciałam więc pisać bezsensownych bzdur, których nikt nie chciałby czytać.

     Wpadam więc dzisiaj, aby opowiedzieć Wam krótko, o tym co się stało.
Z własnej nieuwagi przewróciłam się w szkole i rozcięłam sobie brodę. Jedynie zdanie jakie usłyszałam i zrozumiałam to: "Lepiej, gdyby Ci to zszyli, żeby Ci blizna nie została." Ale co? Jaka blizna? Zrobiło mi się jeszcze bardziej słabo niż na początku. Wróciłam szybko do domu, po czym pojechałam na pogotowie. Nie wiedziałam czego się spodziewać, na szczęście skończyło się na plastrach zastępujących szwy, które w poniedziałek muszę ściągnąć.
     Miałam dwudniową dietę, bo przez obtłuczoną szczękę nie mogłam niczego zjeść, więc piłam tylko wodę. Jak narazie mogę się pochwalić tym, że po obtłuczeniu nie ma nawet siniaka, a do ściągnięcia pseudo szwów pozostało już tylko 2 dni.

     Odwiedziłam szpital... 3 raz w życiu. Jestem być może nienormalna, ale lubię ten klimat. Podoba mi się idea pomagania ludziom w ten sposób.
A Wy... mieliście kiedyś jakieś wypadki, które skutkowały wizytą w szpitalu?
Buźka :*

niedziela, 10 maja 2015

It's time to changes!

     Od małego borykam się z nawykiem obgryzania paznokci. Kilka miesięcy temu przyszedł ten czas, w którym zrozumiałam, że tak być nie może. Przecież dłonie są wizytówką człowieka, a jak tu podać komuś rękę, kiedy masz świadomość, że Twoje paznokcie wyglądają gorzej niż kiedykolwiek. Zaczynam więc kurację, która ma pomóc mi je wzmocnić i dać im tyle składników, żeby były w stanie w miarę szybko rosnąć. Przedstawię Wam mój plan na osiągnięcie celu.


Tutaj przedstawione zostały wszystkie produkty, które będą Wam potrzebne do kuracji wzmacniającej.


#1. Pierwsze, co musicie zrobić, to zadbać o swoje dłonie. Warto zainwestować w peeling do rąk i maskę, która pozostawi je nawilżone i oczyszczone. Ja swoją, z Perfecty, kupiłam w Rossmannie za ok. 3 zł i jestem z niej bardzo zadowolona. Jeżeli jednak nie macie dostępu do drogerii, możecie zacząć od kremu mocno nawilżającego.


#2. Drugim, ważnym krokiem, jest dostarczenie Waszym paznokciom witaminy A. Spytacie, po co? Witamina A odpowiada za prawidłowy stan m.in. włosów i paznokci, a jej niedobór może skutkować łamliwością i ich bardzo powolnym wzrostem. Macie więc odpowiedź na pytanie, dlaczego musimy dostarczać naszym paznokciom witaminę A. Najlepiej tę maść stosować na noc, nakładając jej grubą warstwę.


#3. Osławiony przez zbawienny wpływ na rzęsy - olejek rycynowy, może mieć również duży wkład w prawidłowy wzrost paznokci. Rozgrzany, nakładany na paznokcie cienką warstwą pomoże im się odbudować i stawać twardymi, wręcz niezniszczalnymi. 


#4. Przyszedł czas na odżywkę. W moim wypadku padło na Sally Hansen Miracle Cure, choć w moim koszyku znalazła się najpierw standardowa Eveline 8w1. Sally Hansen została jednak objęta promocją -49% i zamiast 40 zł, zapłaciłam za nią 20. Czy będzie warta swojej ceny? Tego nie wiem, ale niewątpliwie warto zainwestować w dobrą odżywkę, która pomoże Waszym paznokciom się zregenerować i szybko urosnąć.

Swoją drogą... może znacie dobre sposoby na zaprzestanie obgryzania paznokci?
Buźka :*