czwartek, 23 lipca 2015

My body - my decision. Your body - your decision.

    Skaryfikacja, tatuaże, piercing... Gorące tematy ostatnich czasów. Jestem za, czy przeciw?

     Chyba każdy z nas czytał już, lub widział gdzieś w internecie historię "Karola, który został Popkiem". Chłopak, chcąc zwrócić na siebie uwagę i zostać prawdziwym Albańczykiem, wyciął sobie na twarzy kawał skóry, by tylko upodobnić się do swojego (jak mniemam) idola - Popka Monstra, lidera Gangu Albanii. Decyzja, jak sam twierdzi, była przemyślana. Ale czy warto dla rozgłosu i popularności niszczyć sobie twarz?
     Ludzie po traumatycznych przeżyciach walczą z bliznami. Wielu ludziom znana jest Ania z Top Model - "dziewczyna z blizną". Każdy, kto oglądał ten program pamięta historię dziewczyny, której na twarzy został rozbity kufel, "bo była za ładna". Ta piękna dziewczyna została oszpecona i nie mogła żyć z tym, że ma na twarzy bliznę. A jednak w dzisiejszych, dość specyficznych czasach, nastolatkowie są bardzo podatni na wszystko, co modne. Dlatego Karol został Popkiem.
    Ja skaryfikacjom jednak mówię stanowcze: NIE!

    Co do tatuaży, moje zdanie jest zupełnie odmienne...Uważam, że potrafią one ozdobić człowieka, o ile są wystarczająco przemyślane. Nie uznaję tatuaży robionych spontanicznie. Przykład? Dziewczyna, czy chłopak wracający po dobrej imprezie, lekko lub ciężej wstawiony trafia do salonu tatuażu i wybiera pierwszy lepszy wzór, żeby tylko coś wydziarać. Potem tacy ludzie chodzą ze śmiesznymi rysunkami i plują sobie w brodę, że w ogóle wpadli na taki pomysł.
    Równie śmieszne są dla mnie wytatuowane imiona ukochanych osób. Przykład? Najczęściej dziewczyna - zakochana na zabój. Dowód miłości - imię wytatuowane na ręce, nodze, plecach, innych częściach ciała. (Dobrze, że nie na czole, ha!) Po zakończeniu cudownego związku, który jednak okazał się być porażką, dziewczyny lądują w klinikach oferujących bolesne zabiegi usuwania tatuażu. I po co?
    Według mnie decyzja na tatuaż, to decyzja na całe życie. I nie można (!!!) jej podejmować ot tak, spontanicznie. Dopuszczam do siebie myśl jedynie taką, że zrobiłabym sobie tatuaż myśląc o nim kilka lat. Nigdy nie poszłabym do salonu: "a bo po drodze...", "a bo koleżanka sobie zrobiła, to też mogę...", "a bo ten wzór jest ładny...". NIE! Tatuaż jedynie z wymarzonym, coś znaczącym dla mnie wzorem, po długim czasie przemyśleń.

    Inspiracją w dziedzinie tatuaży są dla mnie dwie osoby. Według mnie wyglądają perfekcyjnie z tatuażami. Mimo tego, że są to kobiety... Tatuaży mają niemało. Wydaje mi się jednak, że one dodają im kobiecości i czynią je oryginalnymi. Są nimi:

~Jenah Yamamoto



~Deynn





 


Dla takich tatuaży jestem na TAK! :)

    Do omówienia został nam piercing.  Co do tego, mogę Wam zostawić zupełną dowolność. Uważam, że kolczyków powinien spróbować każdy, kto tylko ich pragnie... Jak dla mnie jest to tylko dziurka - jeżeli się Wam znudzi, to wyciągacie kolczyk i po sprawie! Sama jestem zakochana w piercingu i podoba mi się praktycznie każdy typ kolczyka, oczywiście mówiąc o twarzy. Jedyne co mi się nie podoba to kolczyk w wardze u kobiety. Oczywiście jest to tylko i wyłącznie moje przekonanie. Oprócz tego jednego typu przekłucia - wszystkie inne są dla mnie urocze i dodające oryginalności.
    Aktualnie zaczynam swoją przygodę z przekłuciami ucha. Oprócz standardowego kolczyka w płatku, wzbogaciłam się ostatnio o przekłutą chrząstkę. Jestem mega zadowolona i myślę, że na tym się
nie skończy! Ale tyle o mnie... Pozostawię Wam tutaj kilka naprawdę uroczych zdjęć, by udowodnić, że piercing nie szpeci.





    Przechodząc do sedna, chciałam Wam powiedzieć, że każdy z nas ma inny gust i każdy może w inny sposób ozdobić swoje ciało. To, że mi nie podobają się skaryfikacje, nie znaczy, że Ty nie możesz ich sobie zrobić. To, że tatuaż jak dla mnie powinien być przemyślany, nie znaczy, że Ty nie możesz sobie zrobić wzoru, który po prostu Ci się podoba. To, że mi podoba się piercing, nie znaczy, że Ty musisz od razu biec się kolczykować od stóp do głów.
Każdy ma prawo decydować o sobie, taki jest przekaz dzisiejszego postu.

    Moje ciało - moja decyzja. Twoje ciało - Twoja decyzja.

Trzymajcie się, buźka :*

poniedziałek, 1 czerwca 2015

I love this weekend!

     Tak wiem, że ostatnio zaniedbałam bloga. Macie prawo być na mnie źli, ja to zrozumiem. Warto jednak powiedzieć że za równo dwa tygodnie mam konferencję końcową i ciężko pracuję nad swoimi ocenami. Jak wiadomo kończąc gimnazjum warto mieć je jak najlepsze, bo to gdzie pójdziecie do szkoły średniej tak naprawdę decyduje o Waszej przyszłości. Co za bezsens...

     Nie o tym jednak dzisiaj chciałam pisać.
Dziś poniedziałek, 1 czerwca - dzień dziecka.
Przedwczoraj i wczoraj (czyli 30-31 maja) w sobotę i niedzielę brałam udział w wydarzeniu, które sprawia mi wiele radości. A mianowicie były to Diecezjalne Warsztaty Muzyczne, czyli tzw. DWM.
Fakt faktem, że jest to wydarzenie religijne, ale dla mnie osobiście warto na nie pojechać nie tylko dla umocnienia wiary. Jeżeli ktoś lubi śpiewać, chce się dokształcać w tym kierunku, jest pewny swojego głosu i podoba mu się coś takiego, to DWM jest czymś dla takiej osoby.
Osobiście, były to moje drugie warsztaty i wiem, że z każdymi kolejnymi mogę rozwinąć w jakiś sposób swój głos, a także uczyć się czegoś nowego.
Świetnym aspektem jest też to, że macie czas na poznawanie nowych, wartościowych osób, a dla mnie jest to coś bardzo ważnego.

     Moim zdaniem, dobrze jest się czasami wyrwać z domów i pojechać na DWM, bo wraca się stamtąd ze wspaniałymi wspomnieniami i dobrym warsztatem.

A teraz ciekawostka majowych warsztatów... najważniejszy w śpiewaniu jest LOPODWIES:
~Luz
~Oddech
~Podparcie
~Oparcie
~Dykcja
~Wyobraźnia
~Intencja
~Emocja
~Skupienie
:-)


A tak rozgrzewaliśmy się przed śpiewaniem... i tu wracają wspomnienia <3
Buźka :* 

piątek, 22 maja 2015

New hair - new me.

     16 maja... pamiętna data, która sprawiła, że ludzie w mojej szkole zaczęli mnie nadmiernie zauważać. Stałam się obiektem rozmów i pytań. Czy to źle? Nie lubię, kiedy ludzie o mnie mówią, ale zmiany mają to do siebie, że prowokują zainteresowanie.

     Co się wydarzyło? Otóż owego dnia, około południa, razem z moją Kinią (:*) udałyśmy się do salonu fryzjerskiego. Już od dawna marzyłam o tym, żeby zastosować na moich włosach terapię szokową. Na początku miałam wątpliwości, ale kiedy na ziemię zaczęły spadać pojedyncze kosmyki - poczułam się lepiej. Moja głowa zaczęła robić się lżejsza, a mi na twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech. Godzinę później, moja głowa pozbawiona była już 35 centymetrów ciężaru.

     Pytań, kierowanych w moim kierunku było mnóstwo:
 Co zrobiłaś z włosami? - Dla bardzo mało kumatych, jakby nie dane było im się domyślić - ścięłam włosy (brawo ja).

 Jak mogłaś? - Biorąc pod uwagę, że moje włosy to również moje ciało, o którym decyduję sama, to mam wrażenie, że legalnie - mogłam.

 Nie było Ci szkoda? - Słuchajcie, kochani... było mi szkoda czterech lat zapuszczania włosów. Ale tylko i wyłącznie tego. Nie było mi szkoda ich długości, były zniszczone i wiem, że moja decyzja wpłynie dobrze na ich wygląd. Czego więc żałować? Włosy, nie ręka - odrosną. ;)

     Opinii jednak tyle, ilu ludzi. Są ludzie, którzy mówią, ze wyglądam dużo lepiej niż wcześniej, inni twierdzą, że w długich było mi lepiej. Moja wychowawczyni stwierdziła na przykład, że wyglądam młodziej niż wcześniej.


A Wy, co sądzicie? Buźka :* 

sobota, 16 maja 2015

A long time I wasn't here...

     Brak notek na blogu przez ostatni tydzień wiązał się z moją wizytą w szpitalu i przykrymi doświadczeniami zdrowotnymi. Mały wypadek w szkole, skutkował wielkim i ciągłym bólem, który sprawiał, że byłam rozkojarzona i zupełnie "nie do życia". Nie chciałam więc pisać bezsensownych bzdur, których nikt nie chciałby czytać.

     Wpadam więc dzisiaj, aby opowiedzieć Wam krótko, o tym co się stało.
Z własnej nieuwagi przewróciłam się w szkole i rozcięłam sobie brodę. Jedynie zdanie jakie usłyszałam i zrozumiałam to: "Lepiej, gdyby Ci to zszyli, żeby Ci blizna nie została." Ale co? Jaka blizna? Zrobiło mi się jeszcze bardziej słabo niż na początku. Wróciłam szybko do domu, po czym pojechałam na pogotowie. Nie wiedziałam czego się spodziewać, na szczęście skończyło się na plastrach zastępujących szwy, które w poniedziałek muszę ściągnąć.
     Miałam dwudniową dietę, bo przez obtłuczoną szczękę nie mogłam niczego zjeść, więc piłam tylko wodę. Jak narazie mogę się pochwalić tym, że po obtłuczeniu nie ma nawet siniaka, a do ściągnięcia pseudo szwów pozostało już tylko 2 dni.

     Odwiedziłam szpital... 3 raz w życiu. Jestem być może nienormalna, ale lubię ten klimat. Podoba mi się idea pomagania ludziom w ten sposób.
A Wy... mieliście kiedyś jakieś wypadki, które skutkowały wizytą w szpitalu?
Buźka :*

niedziela, 10 maja 2015

It's time to changes!

     Od małego borykam się z nawykiem obgryzania paznokci. Kilka miesięcy temu przyszedł ten czas, w którym zrozumiałam, że tak być nie może. Przecież dłonie są wizytówką człowieka, a jak tu podać komuś rękę, kiedy masz świadomość, że Twoje paznokcie wyglądają gorzej niż kiedykolwiek. Zaczynam więc kurację, która ma pomóc mi je wzmocnić i dać im tyle składników, żeby były w stanie w miarę szybko rosnąć. Przedstawię Wam mój plan na osiągnięcie celu.


Tutaj przedstawione zostały wszystkie produkty, które będą Wam potrzebne do kuracji wzmacniającej.


#1. Pierwsze, co musicie zrobić, to zadbać o swoje dłonie. Warto zainwestować w peeling do rąk i maskę, która pozostawi je nawilżone i oczyszczone. Ja swoją, z Perfecty, kupiłam w Rossmannie za ok. 3 zł i jestem z niej bardzo zadowolona. Jeżeli jednak nie macie dostępu do drogerii, możecie zacząć od kremu mocno nawilżającego.


#2. Drugim, ważnym krokiem, jest dostarczenie Waszym paznokciom witaminy A. Spytacie, po co? Witamina A odpowiada za prawidłowy stan m.in. włosów i paznokci, a jej niedobór może skutkować łamliwością i ich bardzo powolnym wzrostem. Macie więc odpowiedź na pytanie, dlaczego musimy dostarczać naszym paznokciom witaminę A. Najlepiej tę maść stosować na noc, nakładając jej grubą warstwę.


#3. Osławiony przez zbawienny wpływ na rzęsy - olejek rycynowy, może mieć również duży wkład w prawidłowy wzrost paznokci. Rozgrzany, nakładany na paznokcie cienką warstwą pomoże im się odbudować i stawać twardymi, wręcz niezniszczalnymi. 


#4. Przyszedł czas na odżywkę. W moim wypadku padło na Sally Hansen Miracle Cure, choć w moim koszyku znalazła się najpierw standardowa Eveline 8w1. Sally Hansen została jednak objęta promocją -49% i zamiast 40 zł, zapłaciłam za nią 20. Czy będzie warta swojej ceny? Tego nie wiem, ale niewątpliwie warto zainwestować w dobrą odżywkę, która pomoże Waszym paznokciom się zregenerować i szybko urosnąć.

Swoją drogą... może znacie dobre sposoby na zaprzestanie obgryzania paznokci?
Buźka :* 

środa, 6 maja 2015

Give me love like never before.

     Jak od dawna wiadomo, każdy z nas chciałby kochać i być kochanym. Potrzeba miłości jest bowiem potrzebą wyższą. Zostaliśmy stworzeni po to, by darzyć miłością. Możecie się zastanawiać, czemu to właśnie mnie, niedoświadczoną nastolatkę, nabrało ta takie tematy. No cóż, czasem i ja mam takie przemyślenia: "Kiedy przyjdzie czas na mnie?" 

"To,czego chcesz, przychodzi do Ciebie zawsze inaczej, wcześniej, później, w niedobrze, w nadmiarze."


     Czy czekam? Może nie odliczam dni, kiedy na horyzoncie pojawi się książę. Może nie skupiam się jedynie na tym. Widząc jednak wokół siebie wiele zakochanych par, czasem pojawia się we mnie zazdrość.
Że mogą ze sobą rozmawiać godzinami.
Że potrafią milczeć wtuleni w siebie.
Że spędzając ze sobą czas, zarywają noce.
Że w swoim towarzystwie nie kryją emocji.
Że mają w sobie oparcie.
Posiadanie osoby, od której wiadomość wywołuje uśmiech; której spojrzenie wywołuje szybsze bicie serca; której głos potrafisz usłyszeć, choć go nie ma; jest czymś pięknym

"Jest między wami coś magicznego, nie ma co zaprzeczać. I przez tę magię trudno będzie wam zapomnieć."



     Myślę jednak, że to nie ode mnie zależy.
Przyjdzie samo, gdy wyczuje odpowiedni moment.
Albo nie przyjdzie wcale, bo uzna, że nie zasługuję.

"Mężczyzna, który jest ci przeznaczonym, przyjdzie do ciebie bez żadnej magii. (...) Przyjdzie i zostanie, choćbyś próbowała go odpędzić po tysiąckroć. Zaś taki, którego musisz siłą przywoływać, z pewnością nie jest tym twoim. Więc przyzywanie go nie przyniesie ci szczęścia, jeno ból."




Buźka :* 

piątek, 1 maja 2015

Oh, misty eye of the mountain below...

     Góry... spowite mgłą, oświetlone promieniami słonecznymi, tonące w chmurach. Jakiekolwiek by one nie były symbolizują piękno. Ich naturalność, a zarazem nieobliczalność i dzikość przyprawiają mnie o dreszcze co roku. Wakacje w górach to nie tylko sentyment, ale coroczne wyczekiwanie przełomu lipca i sierpnia. Kto wie, co jednak będzie w tym roku.

     Spytacie: "Dlaczego góry, a nie morze? Przecież Bałtyk jest piękny!" Owszem, jest piękny... i być może równie nieobliczalny, co góry. Ale wiecie co? Nie urzeka mnie tak jak góry.
Kiedy pojedziesz w góry wiosną - zobaczysz lekko zazielenione drzewa, młodą, świeżą trawę i może spotkasz jakiegoś niedźwiadka, który wybudził się właśnie z zimowego snu.
Kiedy pojedziesz w góry latem - zobaczysz lekko pożółkłą trawę, spaloną promieniami słonecznymi padającymi na szczyty gór i zapewniam Cię, że na szlakach napotkasz setki ludzi, którym nie zdążysz odpowiadać "Dzień dobry!" czy też "Cześć!".
Kiedy pojedziesz w góry jesienią - urzeknie Cię różnobarwność liści, chłodne powietrze i piękno natury, która zbliża się do zapadnięcia w stan hibernacji.
Kiedy pojedziesz w góry zimą - tak naprawdę nigdy nie wiesz, co Cię tam spotka. Możesz się jednak zakochać w przepełnionych uśmiechniętymi dziećmi stokach narciarskich, w dźwięku śniegu skrzypiącego pod ciężarem nart czy w poczuciu beztroski, gdy rzucisz się w śnieg i zrobisz w nim ślad aniołka.
Czyż to nie jest prawdziwe piękno? Tak naprawdę, wracając z wycieczki górskiej nie wiesz, czy gdy pojedziesz tam za rok - one nadal będą wyglądać tak samo. To jest w nich piękne.


Szczególną miłością pokochałam Tatry. Według mnie są to najpiękniejsze polskie góry.









shirt - sh / shorts - diy / sunglasses - noname / shoes - allegro



bandana - noname / jacket - wurth / jeans - noname / raincoat - noname / shoes - allegro


overalls - pepco / shoes - noname / sunglasses - house / bracelets - noname

Mam nadzieję, że spodoba Wam się pierwszy post z moimi prywatnymi zdjęciami :) 
Buźka :* 

czwartek, 23 kwietnia 2015

Jesteś gimbusem? Twoje zdanie się nie liczy.

     Za ponad 60 dni kończy się rok szkolny. Kończy się moja kariera w dotychczasowej szkole. Tak dla mnie, jak i dla większości jest to powodem do uśmiechu. Żegnamy coś, co jest według mnie najgorszym okresem przejściowym naszego życia. Już wiecie o czym mówię? Niewątpliwie chodzi mi o gimnazjum, czyli coś, z czego każdy kpi. (Każdy i ja również).


     Ktoś kiedyś powiedział mi, że lata tej szkoły będą dla mnie trzema latami wyciętymi z życia. Wyśmiałam tę osobę, bo byłam zauroczona tym, że poznam nowych ludzi. Stwarzało mi to złudzenie wchodzenia w dorosłość. Myślałam, że kiedy przyjdę do tej szkoły, zdobędę "respekt na dzielni". Oprócz nowej wiedzy nie zdobyłam niczego. Jedynym plusem są poznani ludzie, choć tych wartościowych jest naprawdę bardzo mało. I droga osobo, z której ust padły te słowa - wierzę Ci.


     Zarówno w internecie, jak i w świecie realnym panuje kult wyśmiewania gimbusów. Według nonsensopedii (tak, poszukałam tego aż tam) gimbus to nie jest uczeń gimnazjum. Gimbus to styl życia. I wiecie co? Do pewnego czasu czułam się tym urażona. Teraz - sama się z tego śmieję. Poziom inteligencji niektórych ludzi uczęszczających do gimnazjum jest naprawdę znikomy, a dogadać się z kimś na jakikolwiek poważny temat jest niezłą zagwostką.

     Wiecie co? Jeżeli idziecie do gimbazy - to uwierzcie, że nie ma się czym podniecać, bo szkoła jak każda inna i wcale nie czyni Was dorosłymi. Jeżeli jesteście w gimbazie - macie już chociaż trochę za sobą tego całego chaosu. A jeżeli jesteście już po gimbazie - doskonale wiecie o czym mówię i możecie być świadomi tego, że cholernie Wam zazdroszczę! :)

Buźka! :* 




wtorek, 14 kwietnia 2015

Nie wszystko jest made in china.

     Wypełnienie zmarszczek, złamany nos, botoks w usta, implanty w piersi i dajesz mała na podrywy! Kochani chłopcy i drogie dziewczyny, w dzisiejszym świecie kult operacji plastycznych i medycyny estetycznej jest dość często propagowany. Dziewczyny uwielbiają upiększać się na siłę chińskimi silikonami i innymi specyfikami, które mają dawać im szczęście. Za granicą, w biednych krajach często robi się to bez rękawiczek, nieodkażonymi narzędziami. Jest sens ryzykować? 99,9% facetów powie Wam, że: "naturalne jest najpiękniejsze".



     Plastikowe orzeszki zamiast mózgu... czemu tak często trafiam na ludzi niewykazujących swoim postępowaniem obecności mózgu. Jak to jest, że im bardziej wszystko idzie naprzód, tym bardziej ludzie cofają się w rozwoju?



     Według mnie wiele dziewczyn udaje (lub wcale nie...) typowe blondynki. Grają rolę, aby zostać zauważonym. Nie ujawniają swojego charakteru, bo być może okazały by się być inne niż wszyscy; bo może ktoś by je wyśmiał; bo koleżanki by ich nie zaakceptowały. Naprawdę chcesz sugerować się zdaniem koleżanek?

    Faceci są lepsi? Wcale nie. Wielu facetów nie ma swojego zdania. Robią tak, jak każdy inny kolega. Wstydzą się tego, że mają inne poglądy. Udają cwaniaków, żeby płynąć z prądem świata. A czy w facetach nie ma być pociągająca ich męskość i stanowczość? Czy chodzi o to, żeby płynąć z prądem?

     Bądźcie sobą. Kształtujcie swój charakter tak, by być odrębną jednostką - nie częścią tłumu. Nie wszystko jest  "made in china" i Wy nie musicie tacy być!


Buźka :* 


 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

6 kroków do bycia piękną.

     Każdy z nas ma takie dni, gdy czuje się źle sam ze sobą. Dziewczynom z pomocą przychodzi jednak przyjaciółka- kosmetyczka i lustereczko niczym z Królewny Śnieżki.
Jak z brzydkiego kaczątka zmienić się w księżniczkę? Pokażę Wam 6 kroków do piękności, czyli mój codzienny make-up.



     Kosmetyki, które zostały ujęte na zdjęciu to moja poranna rutyna, którą zazwyczaj praktykuję. Aktualnie mam jednak przerwę od wszystkich kosmetyków do twarzy, aby zbytnio nie przeciążać swojej skóry, która i tak ma tendencję do przetłuszczania się w strefie T. Pokażę Wam jednak pełną wersję makijażu, który według mnie jest dobry dla skóry tłustej i mieszanej. :)



#1. Pierwszym i niewątpliwie jednym z najważniejszych etapów jest odpowiednie do typu skóry nawilżenie. Cery mieszanej i tłustej nie wolno przeciążać, dlatego mój krem to żel z wyciągiem z ogórka i zielonej herbaty. Nie obciąża zbyt mocno skóry, ale daje przyjemne uczucie ściągnięcia i odświeżenia. Jest z Avonu i z tego co pamiętam, jego cena nie była wyższa niż 7-8 zł. :)



2. Na każdą niedoskonałość, czy cienie pod oczami, kiedy wcale się nie wyspałaś, warto nałożyć korektor. Osobiście wolę korektory w płynie, a ten już zupełnie nie jest moim ulubieńcem, ale o tym też warto powiedzieć. Akurat ten antybakteryjny korektor jest strasznie suchy i ciężki w aplikacji. Nie zakrywa dokładnie niedoskonałości, a nakładanie wcale nie jest przyjemne i akurat moją skórę jest w stanie mocno wysuszyć. Na dodatek odcień 02 jest mocno pomarańczowy i do mojej jasnej cery ciężko go dostosować. Korektor z Miss Sporty możecie dostać w każdym Rossmanie w cenie 7-8 zł.



3. Kolejny krok to podkład, fluid, czy krem koloryzujący. Dla mojej cery najlepiej spisuje się jednak ten i obecnie tylko ten krem. Nie wymagam od takich kremów całkowitego krycia, a jedynie wyrównania kolorytu, średniego krycia i lekkiego matu. Ta wyżej przedstawiona perełka wszystkie moje wymogi spełnia. Synergen daje całkiem fajne krycie, dobrze matuje i wyrównuje koloryt. Odcień 01 Vanilla jest kolorem dobrym do cer jasnych, choć tak jak korektor ma mocno pomarańczowe tony. Możecie go dostać w Rossmanie za 11-13 zł.



4. Po kremie przyszedł czas na puder, który pomoże Wam utrzymać mat na dłużej. Dopasowałam sobie puder z tej samej firmy. Odcieniami jednak się nie sugerujcie, bo jak widać pudru mam już odcień 04. W pakiecie dostajecie do tego gąbeczkę, jednak ja wolę sobie nakładać go swoim ukochanym czerwonym pędzelkiem, gdyż gąbka nakłada bardzo dużą ilość produktu. Puder dostaniecie też w Rossmanach za ok. 10 zł. 



5. Tusz i już! Kolejna perełka - kolejna rossmanowa zdobycz. Moje rzęsy to długie i proste blond włoski. Gdybym ich nie pomalowała, to w swoim mniemaniu nie miałabym oczu. Nie potrzebuję efektu sztucznych rzęs, pogrubienia, czy wydłużenia. Wystarczy podkręcenie i naturalny wygląd, a Maybelline Mega Plush Volume Express to coś, co na moich rzęsach daje właśnie lekki, ładny efekt. Dostaniecie go w Rossmanie i innych drogeriach w cenie ok. 30 zł.



6. (zupełnie opcjonalnie). Widoczne oko zwraca uwagę, a liner to niewątpliwie coś, co to oko Wam uwydatni. Avon Mega Effects to liner w formie markera, którym ja sama nie potrafię sobie zrobić cienkich kresek. Jest matowy i długo się utrzymuje. Nie osypuje się w ciągu dnia i ładnie podkreśla linię rzęs. Możecie go dostać za ok. 15 zł. 

     Oczywiście możecie wybrać sobie jedynie kilka z tych etapów, bo taki makijaż też wygląda dobrze, ale chciałam Wam pokazać pełną wersję.

      Aa! I mam do Was ogrooomną prośbę. Dzięki mojemu wspaniałemu informatykowi (pozdrawiam Damian :*) nareszcie zrozumiałam ideę obserwowania blogów. Pod moim profilem po prawej stronie macie widżet "Obserwatorzy". Jeżeli tylko chcecie dołączyć do społeczności, która się tutaj tworzy to możecie kliknąć "Dołącz się do witryny" i potwierdzić wszystko. A w ustawieniach, gdzieś po drodze, zmienić ustawienie na obserwację publiczną. Z góry Wam dziękuję!
Buźka :* 

sobota, 11 kwietnia 2015

Moje perełki.

     Choć swoją kolekcję butów mam dość pokaźną, to zawsze gdzieś z tyłu głowy marzę o kolejnej parze. Do wczoraj, gdzieś z tyłu głowy pałętała mi się myśl "chcę białe trampki". Według mnie trampki pasują do wszystkiego. Jest to kontrowersyjna i sporna kwestia, bo według niektórych ludzi są to buty jedynie do stroju sportowego. Jak dla mnie, dobrze dobrane trampki można ubrać zarówno do rurek zestawionych z koszulkami, jak i do sukienek oraz spódniczek.

     Swoją zdobycz - piękne, bieluśkie trampeczki upolowałam w Big Starze, na dziale męskim. Czy to hańba nosić męskie buty? Hm, dla mnie nie. Szczególnie jeśli nie należy się do osób posiadających malutkie stópki. Kosztowały 56 złotych i moim zdaniem, łudząco przypominają buty Converse. Myślę, że jeżeli komuś pieniądze nie wysypują się z portfela, a chce sobie kupić dobre, ładne trampki to spokojnie może zainwestować właśnie w te z Big Stara. Są równie estetycznie i porządnie zrobione, różnią się jedynie detalami i oczywiście firmą.

     Możesz dostać je tutaj: klik!

























Piękne, nie?
Buźka :*